www.radiosondy.fora.pl

SP5RZP

3 dni temu trochę niespodziewanie przygarnęliśmy naszą 177 sztukę i sądziłem, że do końca stycznia będzie u nas posucha na "łowy", gdyż obecne wiatry nam nie sprzyjają.
Więc kierując się prognozami domowego sprzętu śledzącego nie zostawiałem włączonego na noc z powodu sknerstwa (prąd kosztuje) - sonda miała spaść bardzo daleko od nas.
Budzę się bladym świtem (co w moim przypadku oznacza okolice godziny dziewiątej...), robię kawkę, włączam komputer i tradycyjnie najpierw sprawdzam pocztę.
Otrzymuję maile o czekających na mnie kilku PW na forum oraz powiadomienie z bazy SP9SKP, że w nocy w naszym limicie sonda spadła - podziękowania dla wszystkich.

Szybka analiza mapy APRS, Helena w międzyczasie też wstała i ok. 9:35 wyruszamy "na pamięć" w kierunku wsi Kiczki, a jak dalej jechać to pomyśli się już tam...
Udaje się zmusić nawigację w aucie do współpracy i o 10:08 parkujemy, zaś 3 minuty później sonda jest już nasza (bo jeszcze trzeba było przejść 130 metrów).
Nadajnik ciągle pracował, a powinien zamilknąć pół godziny wcześniej - pewnie z powodu zbyt małej prędkości opadania nie "zaskoczył" wyłącznik czasowy.
Sonda spadła w miejscu o współrzędnych 52.0505N / 21.7258E, a mniej precyzyjnie w lokatorze KO02UB i jak zwykle zrzut z "aprs.fi" z przebiegiem jej lotu:

Tak natomiast wygląda miejsce naszych krótkich poszukiwań na zdjęciu Google z zaznaczonymi punktami dla tego opisu charakterystycznymi:

Ponieważ sonda opadała bardzo wolno (średnia prędkość około minus 5m/s) spodziewaliśmy się olbrzymiej kuli wypełnionej wodorem, a znaleźliśmy tylko to:

Na polu nie robiliśmy dokładniejszych oględzin z powodu zimna (temperatura około minus 7-8 stopni, ale z powodu silnego wiatru odczuwalna rzędu minus 15 stopni!)
i dopiero w domu okazało się, że nie rozwinięcie się linki spowodowało przecięcie powłoki balonu przez zbyt blisko dyndającą się sondę, a konkretnie przez pasek pomiarowy.
Stało się to po godzinie lotu i po osiągnięciu wysokości ok. 21 km, rozcięcie było małe (jakieś 3-4 cm długości) to i powoli spadało ciśnienie w balonie z powodu ucieczki wodoru.
Co zapewne powodowało "sflaczenie" powłoki balonu i ochronienie jej w ten sposób przed następnymi rozcięciami - balon na całej powierzchni ma tylko to jedno małe nacięcie:

Na lateksie widać dziesiątki kilkucentymetrowych "pręg" - jakby śladów od uderzeń paska pomiarowego; takie obijanie spowodowało uszkodzenie "włoska" od pomiaru temperatury.
Wniosek taki wysnuwam po porównaniu czasów - balon od "naszej" sondy uległ rozszczelnieniu ok. 1:13, zaś "dublerka" czyli N2120374 poszła w niebo około 1:12.
Procedura startowa trwa co najmniej kilkanaście minut (pompowanie balonu, kalibracja i programowanie sondy), więc operator musiał zadecydować o wysłaniu dubla wcześniej.
Zapewne decyzja zapadła, gdy stacja naziemna IMGW przestała odbierać dane o temperaturze czyli gdy ten bardzo wrażliwy na uszkodzenia "włosek" uległ przerwaniu.

Zapraszamy osobę sygnującą wypuszczane przez siebie sondy jako "xRx" do podzielenia się z nami ciekawostkami z tego sondażu i opinię czy moje przypuszczenia są słuszne.

Dublerka poleciała już zgodnie z prognozą, osiągnęła pułap prawie 32 km i spadła 59 km od nas, więc grubo poza naszym limitem - tak wygląda porównanie tras obu tych sond:

Na finał tej relacji jest jeszcze tragicznej jakości film - najpierw osłaniałem przed wiatrem mikrofon palcem i mnie nie słychać, potem zdjąłem palec i też mnie nie słychać z powodu wiatru:

[link widoczny dla zalogowanych]