www.radiosondy.fora.pl

SP5RZP · Wysłany: Pon 2:02, 31 Mar 2014 Temat postu: Moja trzecia, Garwolin (KO01TV).

30 marca 2014, niedziela, sonda nr J4133432 z Legionowa.

Od ostatniego "polowania" na sondę mijało 3 tygodnie i już brakowało mi tych emocji poszukiwań.
Ponieważ południowy lot z Legionowa zakończył się niedaleko, bo w okolicach miejscowości Baniocha,
a wiatry niewiele zmieniły się to istniała szansa, iż nocny balon spadnie bliżej mnie.
Więc krótko po północy uruchomiłem śledzenie i miałem zamiar iść spać, aby dopiero rano zerknąć na mapę.

Sonda już na początkowym etapie lotu wykazywała chęć odwiedzenia moich stron, więc ciekawość zwyciężyła -
dotrwałem do końca lotu - i dobrze, ponieważ Wrocław nadawał na tym samym kanale; musiałem przełączyć
antenę z dookólnej na kierunkową i dodatkowo ustawić ją tak, aby zminimalizować wpływ nadajnika
wrocławskiego na odbiór balonu legionowskiego. Czyli wchodzenie najpierw na oblodzony dach (było ok. -1),
a potem na śliski maszt w okolicach godziny pierwszej w nocy...

Tak wyglądał lot wg aprs.fi:

http://aprs.fi/#!mt=roadmap&z=13&ts=1396134000&te=1396144800&call=a%2FSP5RZP-11

A tu tradycyjnie zrzut ekranu - wyraźnie widać kilkanaście minut przerwy, gdzie sygnał z Wrocławia
okazał się silniejszy; moja antena dookólna ma bardzo dobry zysk "przy ziemi", a legionowska była
wtedy już na wysokiej elewacji) - potem zapiąłem DL7KM i "powróciłem" z okolic Wrocławia:

W międzyczasie Helena SQ5RZP obudziła się i też zaczęła obserwować lot. Po upadku sondy rzuciła propozycję,
aby pojechać po nią do Garwolina (42 km). Ponieważ była to noc zmiany czasu na letni
(nagle z godziny drugiej zrobiła się trzecia), a nam nie chciało się już spać to stwierdziłem,
iż czasami w życiu odrobina wariactwa jest wskazana i rozpoczęliśmy powolne przygotowania (szkic, itd.).

O godzinie 5:30 wyjechaliśmy, na miejsce dotarliśmy o 6:15 - właśnie słoneczko wschodziło.
Sondę w samochodzie usłyszeliśmy jakieś 2 km przed Garwolinem - było dobrze; to oznaczało, że nadajnik
nie uległ uszkodzeniu podczas upadku, no i nikt tej sondy jeszcze nie znalazł.

Podczas końcowego etapu dojazdu sygnał z sondy rósł, aby potem osłabnąć, a nie dojechaliśmy jeszcze
do punktu docelowego. Zawróciliśmy ok. 200 metrów i rozpoczęło się namierzanie.
Sygnał wyraźnie dobiegał nie z tego rejonu skąd teoretycznie powinien, ale poszliśmy w tą stronę.
Po drodze musieliśmy trenować skoki przez rzeczkę - na szczęście o niezbyt szerokim korycie.
Po kilkunastu minutach (leżała ok 400 metrów od miejsca pozostawienia samochodu) znaleźliśmy ją.

Miejsce lądowania zupełnie nie zgadzało się z tym co było widać na mapie - odchyłka ok. 400 metrów!
Celowo pozostawiłem również ślady Kolegów - to nie był błąd mojego programu, a błąd GPS-u w sondzie:

Wbiła się swoją spodnią częścią w pole orne dość ciekawie - antena aż wywinęła się do góry.
Aparat fotograficzny co prawda tym razem wziąłem ze sobą, ale został w aucie i nie chciało mi się po
niego wracać, więc Helena zrobiła zdjęcia komórką, potem puściłem ramkę APRS, aby zaznaczyć faktyczne
miejsce upadku do późniejszej analizy i pozostało jedynie wrócić do samochodu.

Oto ta fotografia "okopanej" sondy - przepraszam za mizerną jakość (słabe światło no i słaby aparat):

Po powrocie do domu włączyłem sondę - okazało się, że wszystkie czujniki działają.
To pierwsza pełnosprawna sonda w mojej kolekcji.

SQ5KTM · Wysłany: Pon 7:26, 31 Mar 2014 Temat postu:

Dobra historia, na prawdę czyta się z zapartym tchem.
A wbiła się "filmowo", jakby pozowała Smile

SP5NAF

Krzysiu popieram Twoje zdanie na temat wymiany swoich spostrzeżeń. Przecież to tylko miła zabawa. Smile